poniedziałek, 27 maja 2013

Imperium Albatrian

Od prawie czterech stuleci, czyli właściwie od momentu opuszczenia planety przez rasę Ar, cały kontynent Albe opanowany jest przez gatunek Albatrian. Stanowią oni jednocześnie siedemdziesiąt procent inteligentnych istot kontynentu. Pozostałe trzydzieści to głównie niewolnicy - wywodzący się z ras ograniczonych psychicznie bądź w jakiś sposób wyspecjalizowanych (podwodne, bardzo silne) i z tego powodu potrzebnych Albatrianom.
Pierwotnie kontynent był zamieszkiwany przez wiele różnych gatunków, jednak jego aktualni panowie wymordowali bądź wygnali większość innych inteligentnych stworzeń.
Paradoksalnie władze imperium Albe są bardzo sprawiedliwe wobec swoich pełnoprawnych obywateli (Albatrian.) Istnieje wprawdzie arystokracja, ale bardzo honorowo podchodzi ona do kwestii opieki nad mniej zamożnymi i wykształconymi pobratymcami. Nie istnieje pańszczyzna, a każdy obywatel ma szansę na awans.
Państwo rządzone jest przez triumwirat. Pierwszy jego członek to poeta-kapłan od małego wychowywany do rządzenia. Poeci-kapłani rzekomo mają kontakt z bogami i przemawiają głównie metaforami i alegoriami. To właśnie oni wprowadzili aktualnie panujący system i dzięki nim się sprawdza.
Drugim członkiem triumwiratu jest przedstawiciel szlachty, wybierany na jej konwencie. Oczywiście o ten tytuł może ubiegać się tylko i wyłącznie arystokrata. W wyborach również może brać udział tylko osoba wysoko urodzona.
Trzeci członek to reprezentant ludu. Jest on wybierany drogą losowania spośród wszystkich w państwie urzędników administracyjnych (nieszlachetnie urodzonych.)
Wszystkie trzy funkcje są dożywotnie.

Polityka

1. Imperium Albatrian

Jednostki miar, wag i czasu

Jednostki odległości:

Jednostki określające długość, bądź odległość najczęściej używane na planecie MnAr pochodzą od rasy Bun. Ten wesoły i pozornie beztroski gatunek wydał wielu świetnych geografów i kartografów. Właśnie ten drugi fakt zaważył o tym, że ich system jest najczęściej stosowany do oznaczania dystansu.
Płetwa - Trzydzieści centymetrów. Nazwa i miara wzięła się od płaskich i wyposażonych w błony stóp Bunów. U większości osobników tego gatunku stopy mają ten sam wymiar. Każdy Bun  ma więc miarkę przy sobie.
Pazur - Dwa centymetry. Nazwa i przypisana jej długość wzięła się od kawałka palca wyrastającego ponad błonę pławną stopy Buna.
Bun Półtorej metra. Nazwa wzięła się od wzrostu przeciętnego Buna.
Skok - Siedemset pięćdziesiąt metrów. Jednostka wzięła się z mitologii. Legendarny bohater i przywódca Bunów  potrafił rzekomo skoczyć na siedemset metrów.
Jeden Skok  to pięćset Bunów. Jeden Bun  to pięć Płetw. Jedna Płetwa to piętnaście Pazurów.

W inżynierii i na przykład krawiectwie często używa się jednostek odległości razy Zarm,  która jest dużo bardziej dokładna. 

Planeta Mnar

 Parametry astronomiczne:

 MnAr kwalifikuje się jako skalisty gigant. Ma 60 000 000 km średnicy, czyli cztery razy więcej od Ziemi (w świecie gry taka planeta nie istnieje, ale podaję dla porównania.) MnAr porusza się dookoła swojego czerwonego słońca po eliptycznej orbicie. Krąży po niej powoli i spokojnie - jeden obrót trwa niemal jedną ziemską dekadę. Dlatego dla mieszkańców planety pory roku są raczej zimnymi i gorącymi latami.
Zarówno lato, jak i zima mają swoje ekstrema - trwające po kilka tygodni okresy odpowiednio zimna i upału, tak ogromnych, że całe życie ma problemy z przetrwaniem.
Dzień na MnAr trwa średnio sześć ludzkich godzin, natomiast noc około siedmiu. Część ras dostosowała się do tego cyklu, ale wiele żyje od niego niezależnie - spędza aktywnie jeden dzień i jedną noc, a kolejny dzień i noc przesypia.

Atak Świętych c.d. 1

Czytaj początek.

Bezbożnik miotał się. Najwyraźniej wiedział o rzece, ale nie spodziewał się, że tak mocno wezbrała. Wijka - ich lokalna rzeczka potrafiła zaskoczyć. Niewinny strumyk latem, zamarznięty potoczek w środku zimy, wczesną wiosną zmieniał się w ryczącą i spienioną toń. Patryk wiedział, że gdyby Bezbożnik pojawił się tutaj miesiąc wcześniej, albo dwa tygodnie później mógłby zrealizować to, co najwyraźniej sobie założył - mógłby przejść na drugą stronę i spowolnić w ten sposób pogoń. "Decyzja Boga." - pomyślał Patryk - "Mógł wierzyć, a nie goniliby go Święci i boska wola nie rzuciłaby przed nim gniewnej rzeki."

niedziela, 26 maja 2013

Niedorzeczne gry słowne

Przeczytałem kiedyś, albo prawie przeczytałem, wcale nie jestem pewien książkę o humorze językowym pani Danuty Butler. Od czasów studiów większej bzdury w rękach nie miałem. Naukowe lanie wody pisane tylko i wyłącznie po to, żeby mieć do czego dorobić bibliografie i móc sobie dopisać przed nazwiskiem literki d i r. Teraz przypomina mi się jeden ochłap wiedzy zdobyty z tego średnio-wiekopomnego dzieła, a mianowicie koncepcja absurdalnej dwuznaczności słownej.
Przykład: "Kierowca skręcił jak paraliż."
Ponieważ blog Autortohton jest od tego, aby się bawić i ćwiczyć, wymyślę sobie teraz około dziesięciu takich gierek słownych. O, chyba mam już pierwszą.

1. Mam już dość tych twoich Gierek. Pójdę po cukierki do Gomułki.
(Jestem szalenie ciekaw, czy ktoś zrozumie co autor [ja] miał na myśli.)

2.  Chodził w tę i z powrotem powoli jak zegarek, któremu się kończy bateria.

3. Ranny wilk wił się z bólu jak prządniczki nić.

4. Policjant wypisał mandat ze związku zawodowego.

5. Na linie zjechał do kanionu głębokiego jak myśl Nitschego.

6. Zawiesił kawę jak kat skazańca.

7. Pobił syna jak murzyn rekord na sto metrów.

Miało być dziesięć, ale kończę na siedmiu, bo więcej mi się nie chce.

środa, 22 maja 2013

Znikający z oczu ciąg ballady.

Pomyśleli, że to umarło zwierzę
ogromne, w które nie wszyscy wierzą.
Tłum wolnych chłopów się zebrał i ruszył,
by odnaleźć truchło zwierzaka w głuszy.

Idą z pochodniami, by owo spalić,
a tam mitotrupa nie widzą wcale.
Za to Maejusz stoi się radując,
że oni na pewno jego duszę kupią.

Początek. Ciung dalszy.

niedziela, 19 maja 2013

Jeszcze dalszy, niż bardzo daleki ciąg ballady.

Ponieważ smród chrystusowy ludzi straszył,
kiepsko sobie Maejusz bardzo radził.
W końcu komiwojażerstwem strudzony
usiadł w chłodzącym cieniu starej jabłoni.

Smród od ciała jego bił tak ogromny,
że zaśmierdł kwiat jabłoni, zawsze wonny.
Odór szedł jak mgła gęsty i omiatał wieś
pobliską, a ludzie zasłaniali twarze.

Początek. Kolejny.

12 krzeseł

Znajoma mi powiedziała, że ta książka jest na podobnym poziomie śmieszności co Szwejk. "Jezu, jakie oni tam jaja odwalają, to sobie nawet nie wyobrażasz." mówiła. I tak zacząłem czytać "12 krzeseł" Ilji Ilfa i Eugeniusza Pietrowa.
No, jest śmieszne, momentami. Nielicznymi nawet bardzo. Niestety dużo jest też takich fragmentów, kiedy książka jest nudna, albo zwyczajnie nijaka. Może zbyt dużo już widziałem, może zbyt dużo wymagam? Może dlatego nie robią na mnie, aż tak wielkiego wrażenia nie robią na mnie dokonania jednego z głównych bohaterów - Ostapa Bendera? (Duet Ilf i Pietrow w wielu miejscach jest opisywany jako przykład najwyższych lotów satyry.)

czwartek, 16 maja 2013

Dużo dalszy ciąg ballady

"Ale" ciągnie bieskie nasienie "sam kupca znajdź.
Obwoźnym sprzedawcą duszy masz się stać.
Jeśli się ładnie spiszesz z tym zadaniem,
dodatkowy kontyngent perfum dostaniesz."

I Maejusz wyruszył pukać do domów
i pytać, czy dusza niepotrzebna komu.
Akwizycja to praca nad wyraz ciężka,
nic więc dziwnego, że wcale mu nie szła.

Początek. Hej, w dal wal.

środa, 15 maja 2013

I jeszcze jeszcze dalszy ciąg ballady

Siedzi Maejusz na celibat przymusowy
wściekły tak, że nie może wydobyć mowy.
Wtem u stóp jego, jak coś nie zabłyśnie
i jak z chmury dymu sam czort nie wypłynie.

Mówi mu: "mogę ci dać perfum mocy
piekielnej, by się damy przestały boczyć.
Lecz masz duszę swoją pilnie odsprzedać.
Duszę dajesz, błaganie nic tu nie da."

Początek. Dalej, wio.

wtorek, 14 maja 2013

I jeszcze dalszy ciąg ballady

Biorę się do pisania.

Maejusz, co lubował się w spódniczkach,
nie mógł teraz uwieść absolutnie nic jak
jakiś żebrak, albo obły pokurczeniec.
Nie mógł męskości dowieść żadnej żenie,

bo wszystkie poczuwszy chlewika wonie,
zakrywszy usta chustką, uciekały odeń.
Jedną co zdałoby się wszystkim dawała
dopadł, ale nawet ona jemu zwiała.

Ciąg d. Początek.

poniedziałek, 13 maja 2013

Jeszcze dalszy ciąg ballady

W dalszym ciągu nie pierdolę.

Pomiędzy amenami się poskarżyła
mężowi, któremu była tak miła.
On rozsierdził się jak kiedyś w świątyni
i Maejusza na podobieństwo świni

fetorem gnoju i potu przyoblekł.
Następnie odeń gwałtownie wziął odbiegł
krzycząc: "ekskomunikowane prosię."
Takie to są boskich synów miłoście.

Początek. Dalej. 

niedziela, 12 maja 2013

Dalszy ciąg ballady

Nie pierdolę głupot, kontynuuję.

Tak się składało, że była faworytą,
w haremie zakonów najbardziej miłą
Chrystusa męża swego oblubiennicą.
Do dziś o niej historycy cudów piszą.

Mówią na kartach, jak brał ją w ramiona
niewidzialne i niósł pod nieboskłony.
Czasem też z obrazu świętego schodził,
by alegoriami mówić o jej urodzie.

Będę pisał dalej.

czwartek, 9 maja 2013

Początek ballady

A co tam... Jak szaleć to szaleć, dwa posty dziennie. Trzeba jakoś nadrobić ten kilkumiesięczny brak postów, spowodowany moim lenistwem. Zacznę pisać balladę, tak, tak, rymem. Dzisiaj dwie pierwsze zwrotki. Niech inspiracją dla niej w jakiś pokrętny sposób będzie dezodorant.

Maejusz został klątwą obłożony,
przeklęty, bo był nie nazbyt rozsądny.
Maejusz mówił zawsze, to co myśli,
bił szczerością prosto w ludzkie pyski.

Raz powiedział o pewnej zakonnicy,
że byłoby jej lepiej w kusej spódnicy.
Że lepiej, by o wiele wyglądała,
gdyby na stole w bordelu pląsała.

Ciąg dalszy nastąpił na kamień.

Szwejku, Szwejku

Czy ktoś wie, jak ma na imię Szwejk? Hasek w swojej najsławniejszej książce zdradził cała masę szczegółów z życia postaci, ale nigdy nie podał jej imienia. Swoją drogą jest to jeden z najśmieszniejszych bohaterów literackich z jakimi się spotkałem. Jego charakterystyczne, wielokrotnie złożone anegdoty po prostu rozpierdzielają mnie w drobny mak. Dlatego dzisiaj napiszę sobie cosia stylizowanego na opowiastki Szwejka.

niedziela, 5 maja 2013

Inspiracja "Sklepami cynamonowymi."

O niewielu filmach mogę powiedzieć, że je próbowałem obejrzeć... Zazwyczaj, choćbym trafił na skończoną szmirę, konsekwentnie oglądam do końca, chyba że trafię na takiego czy innego rodzaju problemy techniczne. Nie obejrzałem "Świętej góry," bo jej stopień popieprzenia jest dla mnie zbyt wysoki. Podobnie sytuacja ma się z "Sanatorium pod klepsydrą" - powalająco nieudaną próbą ekranizacji Schultza. Obejrzałem czterdzieści minut, wyłączyłem, sięgnąłem po leżące na półce "Sklepy cynamonowe," przeczytałem kilka losowych akapitów, ot i inspiracja gotowa.

W misterium strychu, tajemnym i pilnie strzeżonym przez naszą daleką ciotkę, którą ze względu na wiek i z chęci uproszczeń, nazywaliśmy babcią, kryły się rzeczy wielkie, niedostępne i mgliście namalowane palcami dzielonych między sobą jak opłatek fantazji. Babcia Stefania, w swoim niemodnym już chyba wiek temu czepku, w nieodłącznym fartuchu, wyszywanym w polne kwiaty, w którego przepastnej kieszeni kryły się klucze do poddasznej krainy, jawiła nam się jako sfinks - strażnik tajemnic, omyłkowo tylko pochylony nad słojami zakiszanych późnym latem ogórków.

piątek, 3 maja 2013

Recenzja "Out of Towners."

Długo mnie tutaj nie było, spory kawał czasu, bo prawie pół roku nic na tego bloga nie dopisałem, ale chyba zaczęło mi go brakować, zacząłem tęsknić do nieskrępowanej wolności pisania tego na co mi przychodzi ochota, bez ryzyka, że ktoś to przeczyta i będzie oceniał mnie jako mnie. Myślę, że po powrocie skończę z pisanymi lekko na siłę poradami: jak pisać. Poczekam z udzielaniem ich, aż stanę się na tyle dobry i znany, że ktoś mnie o to będzie pytał.

A tymczasem: wczoraj obejrzałem film, do którego scenariusz napisał Neil Simons. Dwa do tej pory obrazy obejrzane przeze mnie, a nakręcone przez kogo innego, na podstawie jego historii, były świetne (Mam na myśli: "Słonecznych chłopców" i "Dziwną parę.") Wczorajszy - "Out of towners" (polski tytuł mnie nie obchodzi) był taki sobie. Sam nie wiem, co mam na jego temat myśleć.
Niby cieszyło mnie to, że fabuła i ujęcia są uporządkowane zupełnie inaczej, niż by to miało miejsce we współcześnie zrealizowanym filmie, ale nie zmienia to faktu, że historia jest lekko do dupy.