niedziela, 13 stycznia 2013

Atak Świętych

W związku z moją odrobinę zbyt mocną fascynacją serialem "The Walking dead," postanowiłem zacząć pisać opowiadanie o zombie... Na razie napiszę tylko jeden akapit, a później zacznę je rozwijać na raty, jak tylko skończę pisać tekst "Naziści, eh naziści."

Bezbożnik biegł przez pole, co chwilę oglądając się za siebie. Wychudzone ciało najwyraźniej wkładało w ucieczkę ostatnie siły, w każdym ruchu była widoczna panika.Jakieś sto metrów za nim powoli i niezdarnie szli Święci. Duża grupa, około piętnastu, niestrudzenie jak wyrok Boga podążała jego śladem.

Patryk przerwał swoją pracę przy przerzucaniu siana i zawiesił wzrok na uciekającym i pogoni. Od kiedy sygnał telewizji zniknął, nie miał zbyt wielu rozrywek. Wiedział, że warto patrzeć, bo tam gdzie biegł Bezbożnik było osłonięte lasem zakole rzeki. Nie była duża, ale po wiosennych roztopach prąd miała na tyle silny, że człowiek nie miał szansy w nim przetrwać. Uciekinier będzie musiał wybrać śmierć przez utopienie bądź rozszarpanie.
Jeden ze Świętych - maruder przeszedł tuż obok niego. Miał siną twarz i potwornie tłuste włosy. Oczy, kiedyś ludzkie, wypełniała pustka wymieszana z żądzą mordu. Święty cicho zawodząc i powłócząc nogami ominął Patryka, nie zwracając na niego uwagi.

Czytaj dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz