tag:blogger.com,1999:blog-54422625821439818442024-03-19T02:41:58.295-07:00AutortohtonNa tym blogu ćwiczę pisanie. Po prostu.Unknownnoreply@blogger.comBlogger106125tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-36568481394338018302013-07-29T11:32:00.001-07:002013-07-29T11:32:25.521-07:00Historyjki z "Twojego Stylu"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUPcd1bVgj-OCNimQ_Le82efxTFF2YVNhSk0F7Nmq2dEKCz10XVVP2fL_qGyYIpb0Vv7haC_S2nY98uxE3LmTbd4t_9QqoQxUNk1N2NI2P5VjtHwd9vsUOXIddFvd5mwgu7Iwl0kcmVE4/s1600/ts.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUPcd1bVgj-OCNimQ_Le82efxTFF2YVNhSk0F7Nmq2dEKCz10XVVP2fL_qGyYIpb0Vv7haC_S2nY98uxE3LmTbd4t_9QqoQxUNk1N2NI2P5VjtHwd9vsUOXIddFvd5mwgu7Iwl0kcmVE4/s1600/ts.jpeg" /></a></div>
Wczoraj, a może przedwczoraj wziąłem do ręki babską gazetę - "Twój Styl". Ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu czytanie mnie wciągnęło. Spodziewałem się wielu rzeczy, ale nie tego, że jest to gazeta literacka. Każdy "artykuł" był zbudowany z rzekomo autentycznych historyjek, rozbudowanych anegdot o cierpieniach i roztropności kobiet. Czytając miałem wrażenie, a nawet pewność, że te "opowiadanka" są układane przez jedną i tą samą osobę. <br />
<br />
Niech to będzie moją kolejną inspiracją. Dzisiaj napiszę sobie właśnie taką historyjkę, a kto wie, może ktoś kiedyś mnie w takiej babskiej gazecie zatrudni. Dokładny tytuł niech sobie zabrzmi: "czy mój mąż mnie zdradza?"<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<b>Konstancja. 42 lata</b><br />
Obydwoje byliśmy bardzo zapracowani. Kończyliśmy wykańczać dom, za który naturalnie cały czas spłacaliśmy kredyt. Starsza córka pokazywała coraz większy talent plastyczny i dlatego musieliśmy z naszego domowego budżetu uskładać na wysłanie jej do prywatnego liceum plastycznego, bo w naszym mieście publicznego nie było<br />
Mój mąż w biurze kreślarskim brał wszystkie możliwe nadgodziny. Ja uczyłam w dwóch szkołach i dodatkowo udzielałam korepetycji. Wyrobiłam sobie renomę, cała masa dzieci chodziła do mnie, żeby się przygotować do matury z biologii.<br />
Jedyne chwile jakie mieliśmy z mężem dla siebie to te krótkie rozmowy tuż przed snem. On - mój mąż, Bartek kładł się zmęczony w łóżku i czytał książkę, jednocześnie, jednym uchem słuchając, co ja opowiadam o swoim dniu, wsmarowując sobie w nogi balsam. <br />
Podejrzenie pojawiło się jak piorun z jasnego nieba. Kiedyś podczas tych właśnie wieczornych momentów weszłam z łazienki do naszej sypialni. Bartek rozmawiał przez telefon i widząc mnie, gwałtownie go odłożył. Był poruszony i taki jakby zawstydzony. Przypominał mi w tym momencie ucznia, którego się przyłapuje na ściąganiu. "Z kim rozmawiasz?" zapytałam niby mimochodem. "Z kumplem" odrzekł, po czym obrócił się, zgasił lampkę i poszedł spać.<br />
Od tej pory obserwowałam go bardzo uważnie. Przy śniadaniu, podczas kolacji (obiady jadaliśmy osobno), nawet czasami podczas snu. Zadziwiające, bo przychodziło mi do głowy, żeby wynająć prywatnego detektywa, albo samej zacząć śledzić męża, ale nie żeby z nim porozmawiać.<br />
Nawiasem mówiąc stawał się jeszcze bardziej odległy. Unikał mojego wzroku, odpowiadał na moje pytania półsłówkami i co najgorsze nawet nie myślał o tym, żeby mnie dotknąć w nocy.<br />
Nie wytrzymałam, kiedy przyłapałam go po raz drugi na tajemniczej rozmowie. Tym razem siedział w samochodzie na parkingu. Akurat wracałam z korepetycji i pomachałam mu przez okno, radośnie, nadal próbując naprawić nasze relacje. Zachował się podobnie jak poprzednim razem - spłoszył się, schował telefon.<br />
Jestem wybuchowa, mam to po babci - Rumunce. Zadbałam o to, żeby następnego wieczoru nie było dzieci w domu i naskoczyłam na niego. Zamiast pytać, zaczęłam od razu straszyć rozwodem.<br />
Zarumienił się, ale zaczął tłumaczyć, że to nie to. Z początku mu nie wierzyłam, ale wyjaśnienia były tak zawiłe, że mnie przekonały. Bartek był rozsądny, zawsze opanowany, gdyby kłamał jego łgarstwa trzymałyby się kupy. Tymczasem opowiadał coś o koledze, przyjacielu, którego miał, zanim nawet mnie poznał. Ten przyjaciel samotnie wychowywał nastoletniego syna i na dodatek właśnie leżał na łożu śmierci.<br />
Bartek powiedział, że jest chrzestnym chłopca. Został nim, mając dwadzieścia jeden lat. Później kontakt się rozmył.<br />
Przyjaciel nie ma nikogo innego, a obowiązkiem ojca chrzestnego jest opiekowanie się dzieckiem, które trzymał w kościele. Kolega poprosił go, żeby po jego śmierci stał się ojcem prawdziwym.<br />
Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale uwierzyłam. Natomiast w cztery miesiące później w naszym domu pojawiła się niespodziewana żałoba i nowy domownik.Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-25809539743043971612013-07-21T07:45:00.002-07:002013-07-21T07:45:57.466-07:00Wojna Światowa Z<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN8oJ5sVmMcrk9dgr8QpIdq_ZESMxn-huCdAxf7EiQkjsCNp46uQtglSzYRgeMEFcKh_guB44kaomCHfE5ZOQNSmJFo5bm_WnzBqdNrrs2DULTHvGj9KW4Wl_YtclbnzleSSa8GMFFCDI/s1600/World_War_Z_Poster_3_24_13.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN8oJ5sVmMcrk9dgr8QpIdq_ZESMxn-huCdAxf7EiQkjsCNp46uQtglSzYRgeMEFcKh_guB44kaomCHfE5ZOQNSmJFo5bm_WnzBqdNrrs2DULTHvGj9KW4Wl_YtclbnzleSSa8GMFFCDI/s200/World_War_Z_Poster_3_24_13.jpg" width="127" /></a></div>
Wprawdzie z pewnym opóźnieniem (na szczęście nie siedmioletnim jak w wypadku "28 tygodni później"), ale piszę recenzję <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/28-tygodni-pozniej.html">"World War Z"</a>. Zwłoka, słowo wyjątkowo pasujące do tego typu filmów, wynika tutaj tylko i wyłącznie z mojego lenistwa, bo produkcję poszedłem obejrzeć o trzynastej w dzień jego polskiej premiery. <br />
Jest niezły. Brad Pit niestety ewidentnie zagrał dla pieniędzy, bo nie wytworzył żadnej ciekawej postaci. Był tutaj niestety ładnym twardzielem, który wszystko zrobi dla swojej rodziny. Archetyp postaci, który w kinematografii jest tak zajechany i rozjechany, że aż się źle robi.<br />
<a name='more'></a><br />
Ten wątek familijny najbardziej mi w filmie przeszkadzał. Oprócz niego trochę śmierdziały niedociągnięcia - amputacja ręki w terenie, po której pacjentka właściwie w ogóle nie krwawi, czy katastrofa lotnicza, którą przeżywa właściwie tylko Brad Pit. Te pryszczowate szczegóły na szczęście są rekompensowane przez fajne motywy, ciekawe zaskoczki, w miarę oryginalne zwroty akcji.<br />
Twórcy filmu w interesujący sposób odnoszą się do gatunku zombii. Z reguły filmy z żywymi trupami w rolach głównych opowiadają o grupie zwykłych ludzi, którzy próbują przetrwać niespodziewaną apokalipsę. Tutaj mamy całą infrastrukturę. Amerykańskie lotniskowce, które biorą na pokład tylko ludzi wartościowych - mogących aktywnie pomóc w zażegnaniu kryzysu oraz agenta śledczego ONZ z zadaniem odnalezienia jego źródła.<br />
Brad, grający tego właśnie agenta lata od państwa do państwa, by zbierać poszlaki, szukać śladów i obserwować skutki ogólnoświatowej inwazji zombie. Podążamy za nim do Korei, Izraela i Walii. <br />
Najbardziej zaskakujący jest fakt, że śledczy przywozi rozwiązanie, ale zupełnie inne niż to, po które został wysłany. Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-16609890826672806912013-07-02T11:34:00.003-07:002013-07-02T11:34:50.975-07:00Atak świętych c.d. 4<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qv9vtrsemZiCbkyU2n94bWHm5oKqQ3Dub4sT_-q5W_jIC_udOmxXxeFXZkoeb-0OpWnuhuf3BkaqohK06BofcWUldNoJDyl22kW-P80J_squD6n9KFuBsgITtSk-QEs-yz1gQiopzYs/s400/voodoopic3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qv9vtrsemZiCbkyU2n94bWHm5oKqQ3Dub4sT_-q5W_jIC_udOmxXxeFXZkoeb-0OpWnuhuf3BkaqohK06BofcWUldNoJDyl22kW-P80J_squD6n9KFuBsgITtSk-QEs-yz1gQiopzYs/s200/voodoopic3.jpg" width="151" /></a></div>
Czytaj <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/01/atak-swietych.html#more">początek</a>. <br />
<br />
<br />
- Leż! - wysyczał bezbożnik drwiąco, kiedy Patryk znów próbował się podnieść. - Nie chłopcze, nie są martwi. Jako pierwsza zobaczyła mnie twoja matka. Zaczęła z krzykiem uciekać w kierunku domu, ale precyzyjnie ciśnięty kamień zatrzymał ją w miejscu. Podniosłem jej i użyłem jako zakładniczki. Mam w tym dużo wprawy. Właściwie co tydzień używam jakiegoś wiernucha, żeby zdobyć jedzenie, lekarstwa, czasami cokolwiek, czasami też dla treningu.<br />
Bo widzisz chłopcze, masz jakieś imię? Nie chcesz powiedzieć, to nie mów. <br />
<a name='more'></a>Ostatnio głównie biorę zakładników dla treningu, bo widzisz jestem kaznodzieją, robię niewiernych z wiernych. Mając moją odrobinę praktyki, nawet sobie nie wyobrażasz, jak łatwe było zabranie strzelby twojemu ojcu i zastraszenie go. Powiedziałem, że jeśli on i twoja siostra nie zaczną się pieprzyć, to matka ginie. Dobry paradoks moralny, trudny wybór. Wykładałem etykę, to coś o tym wiem. Pierdolili się jak dwa koty na wiosnę. Z punktu widzenia biblii jest to grzech śmiertelny. To oczywiście nie jest matematyka, bardzo różnie to działa. Czasami po takiej akcji trupy uznają ich za Bezbożników, a czasami nie. Mimo to, jest tylko jeden sposób, aby to sprawdzić i myślę, że nikt nie jest szczególnie chętny, żeby go wypróbowywać. Zamknąłem ich w szopie i przyszedłem zjeść. <br />
<br />
Czytaj dalej.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-21563969103803049582013-06-30T07:48:00.001-07:002013-06-30T07:48:20.750-07:0028 tygodni później<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM4pdl4ZkIxrEJBlWLufI5xH49Z0ugUNiGNa2ehfokOwpwgjvZ_TEC1uhxu_z_8ZYO6q23r_LTQDVb6sQk1ujMyqDU_ieLRXL-KuAs6Yao53tjHsxoUZ1oLGo0wEwUbTn8nytl7nrMzGE/s273/28+weeks.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM4pdl4ZkIxrEJBlWLufI5xH49Z0ugUNiGNa2ehfokOwpwgjvZ_TEC1uhxu_z_8ZYO6q23r_LTQDVb6sQk1ujMyqDU_ieLRXL-KuAs6Yao53tjHsxoUZ1oLGo0wEwUbTn8nytl7nrMzGE/s273/28+weeks.jpeg" /></a>Do kontynuacji filmów nic nie mam, ale sequeli staram się unikać jak ognia. Czym to się różni? Kilkoma bardzo prostymi szczegółami, szczególikami można powiedzieć. O kontynuacji mówię jeśli film przedstawia dalsze losy postaci i jednocześnie unika powielania schematów przedstawionych w części pierwszej. Takich filmów jest bardzo mało, ale wydaje mi się, że z czystym sumieniem można do nich zaliczyć cykl "Iron man'a" Bez żadnego zastanawiania się za kontynuację można też uznać dwie ostatnie części "Władcy Pierścieni". <br />
Sequel stara się za wszelką cenę odnieść sukces części pierwszej. Musi w nich dochodzić do bardzo podobnych sytuacji. Jeśli w pierwszej części główny, zawadiacki bohater kłócił się ze swoim teściem, w części drugiej również będzie darł z nim koty, ale jest spora szansa, że zostanie przez scenarzystów z mężem swojej żony skuty kajdankami.<br />
<a name='more'></a><br />
Długo się zastanawiałem, czy w ogóle oglądać "28 tygodni później." Po pierwsze "28 dni" zrobiło na mnie takie sobie wrażenie, po drugie, no cóż sequel...<br />
Zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. Brytole po raz kolejny pokazali, co potrafią. Film unika nie tylko schematów wszelkich produkcji o zombie, ale też właśnie odnoszenia się do części pierwszej.<br />
Po pierwsze - inni bohaterowie niż w "28 dni później". Po drugie zabawa z widzem w kotka i myszkę. Przez dłuższy czas nie wiemy, kto tutaj jest "głównym", a kto "pobocznym". Po trzecie wreszcie, postacie, których losy śledzimy nie są kryształowo czyste. W żadnym filmie o zombie nie widziałem tak ciekawych dylematów moralnych, a zaufajcie mi, że obejrzałem produkcji o zombiakach (wiem, wiem, specjaliści zaczną teraz krzyczeć, że w tym filmie nie ma żywych trupów tylko wirus furii. Dla mnie to jest to samo.) <br />
Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też fakt, że epidemia z pierwszej części wygasła samoczynnie - zarażeni popaprańcy zwyczajnie padli z głodu. W odbudowywanej właśnie Brytanii rodzi się na nowo, by tym razem prawdopodobnie opętać cały świat. To jest bardzo ciekawy przykład "pozytywnego" powielania schematów z części pierwszej. Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-83451798711644006932013-06-20T12:28:00.001-07:002013-06-20T12:28:28.268-07:00No i wreszczie koniec balladyNatychmiast ich do kaplicy powiedziono<br />
i tam ogłoszona mężem oraz żoną.<br />
Kleryk co ich świętym węzłem wiązał,<br />
od odoru kilka razy niemal omdlał.<br />
<br />
Na weselu właściwie nikogo nie było,<br />
bo całość ludu się ze smrodu spiło.<br />
I ja też w weselu udział brałem<br />
i ich wspólny odór nosem wąchałem. <br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-50656201837912853682013-06-14T07:17:00.001-07:002013-06-14T07:17:56.742-07:00Atak świętych c.d. 3<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBhXA5T1jucQYQHVheCA8_h_cIR6XTds60HYFFmtnRxDECpo4IOjx6ivwTmTWWNs8cuRH01i9rzHDf3htKeXyFYiOx3qdtUf89OR9jwTi1QpNCGiPf0oa2juCiyeDb_KIxXBPPUmJpvYw/s1600/voodoopic3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBhXA5T1jucQYQHVheCA8_h_cIR6XTds60HYFFmtnRxDECpo4IOjx6ivwTmTWWNs8cuRH01i9rzHDf3htKeXyFYiOx3qdtUf89OR9jwTi1QpNCGiPf0oa2juCiyeDb_KIxXBPPUmJpvYw/s1600/voodoopic3.jpg" /></a>Czytaj <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/01/atak-swietych.html#more">początek</a>. <br />
<br />
Patryk też kilka razy szedł ze Świętymi na Bezbożników. Wskrzeszone boską wolą ciała, pomijając cudowne zmysły, były raczej głupie. Ślepo podążały śladem grzesznika, nie były w stanie zastawić pułapki, przeciąć drogi, zastosować jakiejkolwiek taktyki.<br />
Patryk i koledzy pełnili funkcję nagonki. Nie chcieli nikogo zabić, ale to głównie ze strachu, że też zostaną uznani za niegodnych by żyć. Wypłaszali Bezbożników razami kija i rzucanymi na oślep petardami.<br />
Podczas pierwszych dni sądu to wystarczało. Uciekający ludzie byli jak przerażona zwierzyna. Z obłędem w oczach wykonywali chaotyczne i nieskoordynowane manewry.<br />
Ci, którzy przetrwali dłużej wiele się nauczyli. Byli sprytniejsi i bardziej niebezpieczni. Wynajdywali sprytne sposoby na ukrycie się przed boskim gniewem, stających im na drodze wiernych mordowali bez najmniejszych skrupułów. Jeden z ostatnich bastionów obronnych wiary w teorię ewolucji.<br />
<a name='more'></a><br />
Kiedy Bezbożnik ciężko zranił jednego z kolegów Patryka podczas nagonki, rodzice zabronili mu brać w nich udziału. Młoda krew gorzała, miał ochotę czuć puls polowania w żyłach, ale w końcu w Biblii jest napisane: "Czcij ojca swego i matkę swoją."<br />
To nie były czasy, w których można ten brak czci zaryzykować.<br />
Patryk wrócił z pola, umył się wodą z beczki na deszczówkę i wszedł do domu. Na środku kuchni siedział Bezbożnik trzymający na kolanach samopał ojca.<br />
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, kurwa jego mać. - wycedził obcy, po czym głośno i chorobliwie zakaszlał. Czarne włosy opadały tłustymi strąkami wokół wychudłej twarzy - pływanie w Wijce nie stanowiło najlepszej kąpieli. W oczach grzesznika widać było obłęd, a może gorączkę. <br />
- Kurs ratownika, pół roku szkoły morskiej na Darze Pomorza, kilka spływów kajakowych podczas studiów. - to był ten, to był ten sam Bezbożnik, którego Patryk widział w południe i właśnie odpowiadał mu jakim cudem przeżył w kipiącej toni wiosennej rzeki. - jakiś byle strumyk mnie nie powstrzyma. Wystarczyło się chwycić konara tuż za zakrętem i poczekać aż prąd zniesie trupy. Ten dom był najbliżej, wiedziałem że ktoś przyjdzie, ale nie wiedziałem, że to będzie ten chłopaczek od grabi...<br />
Patryk ryknął i rzucił się na grzesznika. Pomimo ewidentnego wycieńczenia przybysz zakręcił się w miejscu, uniknął chaotycznych razów i jednym sprawnym ciosem w potylicę powalił chłopaka.<br />
- Zauważ, że mogłem cię zastrzelić, a nie zrobiłem tego. Skąd zresztą teoria chłopcze, że masz ze mną jakiekolwiek szanse? Moje ostatnie trzy lata życia to był jeden wielki unik. A ty tutaj żyjesz sobie dostatnio i co dzień napychasz brzuch twarogiem i wędzonką.<br />
Patryk spróbował wstać, ale powstrzymało go uderzenie kolby w nerki.<br />
- Co zrobiłeś z innymi? - wycedził chłopak tłumiąc ból. Leżał na brzuchu, więc nie widział Bezbożnika, ale z jakiegoś powodu był pewien, że na jego twarzy maluje się uśmiech.<br />
- Pewnie opowiadacie sobie o nas straszne rzeczy, że mordujemy bez skrupułów, jemy ludzkie mięso, osłaniamy się tarczami z ochrzczonych niemowląt. To wszytko prawda. I tak już jesteśmy potępieni, więc po co mielibyśmy się przejmować jakimiś barierami moralnymi. Resztą twojej rodziny już się zająłem.<br />
<br />
Czytaj dalej.<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-50880340220047750632013-06-13T09:56:00.002-07:002013-06-20T12:29:57.586-07:00Ohohoho, jaki daleki ciąg balladyMaejusz poczuł woń wielce nieprzyjemną<br />
i ze szczęścia aż zrobiło mu się ciemno.<br />
Wiedział oto, że dziewczyna jak on capi<br />
i rzucił jej się do stóp, mimo tłumu gapi.<br />
<br />
Ty bądź dziewczyno moją smrodo-żoną,<br />
czuję nosem, że nas sobie przeznaczono.<br />
Chcę z tobą żyć w smrodzie i odorze,<br />
tylko trupia woń śmierci nas rozłączyć może.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek. </a><a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/tak-daleki-ciag-ballady-ze-nie-wiem-co.html">Czytaj dalej. </a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-31043615648426226992013-06-05T07:43:00.000-07:002013-06-05T07:43:31.608-07:00Moje dwocipy o Łotyszach<b>Wpadłem przypadkiem na dowcipy o łotewskich chłopach i zwyczajnie mnie rozbroiły. Napiszę sobie dzisiaj kilka nowych. Jeśli ktoś myśli, że jest to próba wypromowania się na popularnym trendzie, to ma rację - częściowo jest. </b><br />
<br />
W ognisku piekł się duży, dorodny zimniok. Niespodziewanie głośno zajęczał, bo to tak naprawdę był chłop, którego Politbiuro spaliło razem z jego chatą, a umierając miał halucynację i zdawało mu się, że jest pieczonym zimniokiem.<br />
<br />
Łotewski chłop dostał od krewnych z Ameryki paczkę, w której znajdowało się: salami, białe bułki, wędzona kura, marchewki, parówki, kalarepa i duży kawałek czekoladowego tortu. Łotewski chłop wyrzucił to wszystko do rzeki, bo z żywności znał tylko zimnioki, ale nawet ich dawno nie widział.<br />
<br />
Etipczyk mówi do łotewskiego chłopa: "U nas jest straszny głód."<br />
Chłop odpowiada na to: "U nas nie ma głodu, zjedliśmy go."<br />
<br />
Łotewski chłop poszedł do nieba. Widzi tam świętych siedzących na chmurach i latające, pucułowate cherubinki. "Takie grube, to muszą jeść dużo zimnioków." myśli. Idzie dalej przez niebiosa i widzi rozciągniętą na cały widnokrąg twarz Boga. Bóg odzywa się głosem brzmiącym jak trąba: "To nie jest niebo, ale halucynacja z niedożywienia. Trud jeszcze nie skończony."<br />
<br />
Amerykański beatnik mówi do łotewskiego chłopa: "My jak chcemy mieć halucynację to jemy taką specjalną pigułkę, a wy co robicie?"<br />
Łotewski chłop natychmiast odpowiada: "A my, nie jemy."<br />
<br />
Łotewski chłop zataił jedengo zimnioka, którego winien był partii. Za karę Politbiuro zakatowało go kolbami. Walili go pół godziny i zobaczyli, że dalej się rusza. "Trud jeszcze nie skończony." - powiedział jeden z Politbiura do drugiego.<br />
<br />
Łotewski chłop siedział na progu swojej chaty i myślał, bo nie miał co jeść. Nagle olśniła go myśl filozoficzna. Zrozumiał, że nie ma łotewskiego chłopa, jest tylko mroźna zima, halucynacje z niedożywienia i śmierć.Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-35628934448495610592013-06-04T14:23:00.001-07:002013-06-20T12:30:49.534-07:00Tak daleki ciąg ballady, że nie wiem, co napisaćMaejusz dalej o swojej duszy gada,<br />
tymczasem co który człek już pada,<br />
już odoru boskiego nie strzymuje,<br />
już chyłkiem rzyga w pobliskie tuje.<br />
<br />
A smród jakby zdawał się wciąż narastać<br />
i już wiedzieli, to idzie ta niewiasta,<br />
co jak chlewnia z nieżytem jelit cuchnie.<br />
Od smrodu niektórym już nos puchnie.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/ohohoho-jaki-daleki-ciag-ballady.html">Dalsze, dalsze.</a>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-52894334554080125932013-06-02T10:25:00.003-07:002013-06-04T14:24:36.604-07:00Hen, hen ciąg balladyStanął i zaczyna głośno zachwalać,<br />
że jego dusza z cnót jest niemal cała.<br />
Mówi, że kto kupi, dostanie w darze,<br />
niejako gratis, bity ćwiekiem pasek.<br />
<br />
Zaś nikt nie chce się do kupna skłonić,<br />
wielu tylko ze smrodu łezki roni.<br />
"Plachidę, wołajcie!" ktoś powiada,<br />
"to niewiasta, co się dla niego nada." <br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/tak-daleki-ciag-ballady-ze-nie-wiem-co.html">Dalsze, dalsze.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-26835693876221892352013-06-02T10:11:00.001-07:002013-06-14T07:20:45.144-07:00Atak świętych c.d. 2<div>
<div style="-webkit-text-size-adjust: auto; -webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tahoma; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: 2; text-align: -webkit-auto; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp58-0XREwCfwNUS8nYBI_L384vy3kzZgTh6UddEw1O60oL-l-6REmdHd85O5Kp3AzIYSnZNdNJhb0fw6ee5KtCh0CjJLq6jl21MWdTwkYImFZpdfFY8u7rZ37h72p354azRzv5GAY1XA/s1600/voodoopic3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp58-0XREwCfwNUS8nYBI_L384vy3kzZgTh6UddEw1O60oL-l-6REmdHd85O5Kp3AzIYSnZNdNJhb0fw6ee5KtCh0CjJLq6jl21MWdTwkYImFZpdfFY8u7rZ37h72p354azRzv5GAY1XA/s1600/voodoopic3.jpg" /></a> Czytaj <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/01/atak-swietych.html#more">początek</a>.</div>
<div style="-webkit-text-size-adjust: auto; -webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tahoma; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: 2; text-align: -webkit-auto; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
</div>
<div style="-webkit-text-size-adjust: auto; -webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tahoma; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: 2; text-align: -webkit-auto; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
Przerzucał siano na przestronnych polach ojca aż do zachodu. Nic się nie wydarzyło. Tylko raz przeszedł pojedynczy Święty. Miał on przetrąconą nogę, którą wlekł za sobą po ziemi, wykrzywioną pod dziwnym kątem. Patryk pomyślał, że może być maruderem z grupy, która wcześniej ścigała Bezbożnika. Końcem grabi popchnął Świętego, żeby szedł w innym kierunku niż wcześniej, najprawdopodobniej trafiłby jak wszyscy pozostali do rwącej rzeki, a tam zdaniem Patryka nie było zbyt dużo boskiej woli do wypełniania. Później chłopak musiał długo wycierać grabie w świeżą trawę. Mimo wszystko Święci byli martwi i mogli przenosić jakieś choroby, a siano będą dawali w zimie zwierzętom. Chociaż, sam nie wiedział, czy jeszcze wierzył w bakterie. Szkoły właściwie zniknęły. Wszystko, co przez lata powtarzali naukowcy, okazało się być bzdurą. Nie ma boga, nie ma życia pozagrobowego, nie jest możliwe, aby martwi wstawali z grobów.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="-webkit-text-size-adjust: auto; -webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tahoma; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: 2; text-align: -webkit-auto; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
Tymczasem bóg objawił się światu w olbrzymiej zorzy polarnej, w tajemniczy sposób rozciągającej się na niebo na wszystkich szerokościach geograficznych. Wokół jego rozmazanego wizerunku latały tęczowe cienie aniołów, a z zaburzeń magnetycznych i szumów radiowych (tak twierdzili ostatni naukowcy, zanim zostali uciszeni) układał się jego głos. Głos, który mówił o karze dla grzeszników i nagrodzie dla wiernych. Żadnych nowoczesnych nonsensów. Stary, dobry przekaz zawarty w "Biblii". Grzesznik to ten, który dużo grzeszy, nie wierzy, bądź nie został ochrzczony. Wszystko jedno.</div>
<div style="-webkit-text-size-adjust: auto; -webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tahoma; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: 2; text-align: -webkit-auto; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
Obraz boga zniknął z nieboskłonu, a za to, zgodnie z jego obietnicą, martwi powstali z grobu i zaczęli zabijać i pożerać niewierzących, prostytutki, handlarzy narkotyków, zdradzających mężów, złodziei, ludzi pochodzących z religii niechrześcijańskich, ogólnie ścigali większą część światowej populacji. Kierował nimi jakiś mistyczno-święty zmysł, który mówił, kto jest godzien, żeby przeżyć, a kto ma zginąć. Razem z żywymi trupami, do których szybko przylgnęło miano Świętych, szedł tłum wiernych z bronią i pochodniami, przerażony i jednocześnie dumny. Zachwycony, faktem wyróżnienia i jednocześnie pragnący się dodatkowo przypodobać swemu bogu.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/atak-swietych-cd-3.html">Dalej. </a></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-70521727729085956242013-05-27T08:54:00.001-07:002013-05-27T08:54:38.954-07:00Imperium AlbatrianOd prawie czterech stuleci, czyli właściwie od momentu opuszczenia planety przez rasę Ar, cały kontynent Albe opanowany jest przez gatunek Albatrian. Stanowią oni jednocześnie siedemdziesiąt procent inteligentnych istot kontynentu. Pozostałe trzydzieści to głównie niewolnicy - wywodzący się z ras ograniczonych psychicznie bądź w jakiś sposób wyspecjalizowanych (podwodne, bardzo silne) i z tego powodu potrzebnych Albatrianom.<br />
Pierwotnie kontynent był zamieszkiwany przez wiele różnych gatunków, jednak jego aktualni panowie wymordowali bądź wygnali większość innych inteligentnych stworzeń.<br />
Paradoksalnie władze imperium Albe są bardzo sprawiedliwe wobec swoich pełnoprawnych obywateli (Albatrian.) Istnieje wprawdzie arystokracja, ale bardzo honorowo podchodzi ona do kwestii opieki nad mniej zamożnymi i wykształconymi pobratymcami. Nie istnieje pańszczyzna, a każdy obywatel ma szansę na awans.<br />
Państwo rządzone jest przez triumwirat. Pierwszy jego członek to poeta-kapłan od małego wychowywany do rządzenia. Poeci-kapłani rzekomo mają kontakt z bogami i przemawiają głównie metaforami i alegoriami. To właśnie oni wprowadzili aktualnie panujący system i dzięki nim się sprawdza.<br />
Drugim członkiem triumwiratu jest przedstawiciel szlachty, wybierany na jej konwencie. Oczywiście o ten tytuł może ubiegać się tylko i wyłącznie arystokrata. W wyborach również może brać udział tylko osoba wysoko urodzona.<br />
Trzeci członek to reprezentant ludu. Jest on wybierany drogą losowania spośród wszystkich w państwie urzędników administracyjnych (nieszlachetnie urodzonych.)<br />
Wszystkie trzy funkcje są dożywotnie.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-56321447950073403312013-05-27T08:37:00.002-07:002013-05-27T08:55:09.081-07:00Polityka<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/imperium-albatrian.html">1. Imperium Albatrian</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-22841636878847036602013-05-27T07:44:00.001-07:002013-05-27T07:45:21.759-07:00Jednostki miar, wag i czasu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhux6w36tI6PwZYbOvJyAymVq6LSpmRTSQgZ82LQqihoon-L-Z8bwzJcfbsltOey1P3n4EaF24L1lSdGpAB9q-AiXIx4CYg2RSP8QhN0znh4lR4rm6iyoJzuU_SdgdpSj7Nhq6YV6LsNcg/s1600/%C5%82apa.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhux6w36tI6PwZYbOvJyAymVq6LSpmRTSQgZ82LQqihoon-L-Z8bwzJcfbsltOey1P3n4EaF24L1lSdGpAB9q-AiXIx4CYg2RSP8QhN0znh4lR4rm6iyoJzuU_SdgdpSj7Nhq6YV6LsNcg/s200/%C5%82apa.jpeg" width="200" /></a></div>
<b>Jednostki odległości:</b><br />
<br />
Jednostki określające długość, bądź odległość najczęściej używane na planecie MnAr pochodzą od rasy <b>Bun</b>. Ten wesoły i pozornie beztroski gatunek wydał wielu świetnych geografów i kartografów. Właśnie ten drugi fakt zaważył o tym, że ich system jest najczęściej stosowany do oznaczania dystansu.<br />
<b>Płetwa</b> - Trzydzieści centymetrów. Nazwa i miara wzięła się od płaskich i wyposażonych w błony stóp <b>Bunów. </b>U większości osobników tego gatunku stopy mają ten sam wymiar. Każdy <b>Bun </b>ma więc miarkę przy sobie.<br />
<b>Pazur</b> - Dwa centymetry. Nazwa i przypisana jej długość wzięła się od kawałka palca wyrastającego ponad błonę pławną stopy <b>Buna.</b><br />
<b>Bun</b> - <b> </b>Półtorej metra. Nazwa wzięła się od wzrostu przeciętnego <b>Buna</b>.<br />
<b>Skok</b> - Siedemset pięćdziesiąt metrów. Jednostka wzięła się z mitologii. Legendarny bohater i przywódca <b>Bunów </b>potrafił rzekomo skoczyć na siedemset metrów.<br />
Jeden <b>Skok </b>to pięćset <b>Bunów. </b>Jeden <b>Bun </b>to pięć <b>Płetw. </b>Jedna <b>Płetwa </b>to piętnaście <b>Pazurów.</b><br />
<br />
W inżynierii i na przykład krawiectwie często używa się jednostek odległości razy <b>Zarm, </b>która jest dużo bardziej dokładna. <b> </b>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-51807386258690408612013-05-27T07:19:00.001-07:002013-05-27T08:25:20.320-07:00Planeta Mnar<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh758dZh23aJIBdAc_kSTl9HbGrghJ_XgPMc3cToqPPK_4S-jAKP3U6xidnjictyqnFMYAbyvMcV1lNgG3jVRFwP4DAX7xOdeoC1BbiIoLd3TFfPJlGVQiNA_suGStvCnoCC3WQyRxWtYQ/s1600/planeta.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh758dZh23aJIBdAc_kSTl9HbGrghJ_XgPMc3cToqPPK_4S-jAKP3U6xidnjictyqnFMYAbyvMcV1lNgG3jVRFwP4DAX7xOdeoC1BbiIoLd3TFfPJlGVQiNA_suGStvCnoCC3WQyRxWtYQ/s200/planeta.jpeg" width="200" /></a></div>
<b>Parametry astronomiczne:</b><br />
<br />
MnAr kwalifikuje się jako skalisty gigant. Ma 60 000 000 km średnicy, czyli cztery razy więcej od Ziemi (w świecie gry taka planeta nie istnieje, ale podaję dla porównania.) MnAr porusza się dookoła swojego czerwonego słońca po eliptycznej orbicie. Krąży po niej powoli i spokojnie - jeden obrót trwa niemal jedną ziemską dekadę. Dlatego dla mieszkańców planety pory roku są raczej zimnymi i gorącymi latami.<br />
Zarówno lato, jak i zima mają swoje ekstrema - trwające po kilka tygodni okresy odpowiednio zimna i upału, tak ogromnych, że całe życie ma problemy z przetrwaniem.<br />
Dzień na MnAr trwa średnio sześć ludzkich godzin, natomiast noc około siedmiu. Część ras dostosowała się do tego cyklu, ale wiele żyje od niego niezależnie - spędza aktywnie jeden dzień i jedną noc, a kolejny dzień i noc przesypia.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<b>Budowa i kontynenty:</b><br />
<br />
<b> </b>MnAr jest swojego rodzaju astronomiczną anomalią. Stosunek powierzchniowy oceanów do lądów stałych wynosi dokładnie pięćdziesiąt na pięćdziesiąt procent. Jest to efekt ingerencji w budowę planety rasy Ar. Zanim się na niej pojawili była martwą, krążącą wokół słońca skałą. To oni stworzyli jej atmosferę i morza, a także wyrzeźbili aktualną powierzchnię.<br />
Na planecie możemy wyróżnić trzy kontynenty oraz kilka innych regionów, o których warto wspomnieć:<br />
<b>Braua. </b>Jeden z dwóch kontynentów gigantów. Jest podłużna i rozciąga się od gorącej strefy, którą można porównać do zwrotnika, aż do północnego bieguna MnAr. Obydwa wybrzeża Brauy otaczają liczne wyspy.<br />
Braua ma 53 000 <b>skoków </b>(40 000 km) długości i 26 000 <b>skoków </b>(20 000 km) szerokości. Ma bardzo zróżnicowane ukształtowanie. Gdyby ktoś chciał przejść całą Brauę natrafiłby zarówno na równiny, depresje jak i około dziesięciu łańcuchów górskich.<br />
<b>Mat.</b> Drugi kontynent olbrzym. Ma on przybliżony kształt koła o średnicy 66 000 <b>skoków </b>(50 000 km.) Właściwie cała powierzchnia Mata jest górzysta - od niewielkich pagórków, po niedostępne i trudne do zasiedlenia kaniony i urwiska. Właśnie na tym kontynencie znajduje się najwyższy szczyt planety, wznoszący się na absurdalną wysokość dwudziestu <b>skoków </b>wzwyż.<br />
<b>Albe.</b> Najmniejszy kontynent planety, postawiony przy dwóch pozostałych sprawia wrażenie karła czy może nawet wyspy. Ma 26 000 <b>skoków </b>(20 000 km) długości i niespełna 13 000 <b>skoków </b>(około 10 000 km) szerokości. Położony jest na wschód od Brauy i na zachód od Mata, w klimatycznej strefie umiarkowanej. Jest głównie równinny, a jego powierzchnię gęsto przecinają rzeki. Cała powierzchnia kontynentu jest kontrolowana przez imperium <b>Albatrian </b>(od nich nazwa lądu.) Jest to aktualnie największe istniejące mocarstwo planety.<br />
<i><b>Inne regiony geograficzne, o których warto wspomnieć:</b></i><br />
<b>Archipelag Mnus.</b> Skupisko wysp, a właściwie małych wysepek, tak ogromne, że niektórzy kłócą się, czy nie powinno być nazywane czwartym kontynentem. Większość wysp Mnus jest na tyle niewielka, że można przejść je w ciągu dwóch dnii, analogicznie odległość pomiędzy nimi można z reguły przepłynąć łodzią wiosłową w ciągu jednego dnia. Wysp jest jednak kilkadziesiąt tysięcy.<br />
Na archipelagu rasa Ar osadziła gatunki, które są inteligentne, ale w pewien ograniczony sposób. Ich zdolności rozumowania wystarczają do np. polowania z użyciem harpuna i prymitywnego żeglowania, ale nikt nie spotkał się z tym, by którykolwiek posiadał pismo czy był w stanie wznieść budowlę bardziej skomplikowaną od chat z bali.<br />
Archipelag zamieszkuje około pięćdziesięciu rozmaitych myślących gatunków, w większości nie spotykanych w innych częściach planety (chyba, że jako niewolnicy bądź atrakcja.)<br />
Mnus znajduje się na północny zachód od Mata. Jego klimat jest gorący. <br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-26704347374651639572013-05-27T05:56:00.001-07:002013-06-02T10:12:26.460-07:00Atak Świętych c.d. 1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qv9vtrsemZiCbkyU2n94bWHm5oKqQ3Dub4sT_-q5W_jIC_udOmxXxeFXZkoeb-0OpWnuhuf3BkaqohK06BofcWUldNoJDyl22kW-P80J_squD6n9KFuBsgITtSk-QEs-yz1gQiopzYs/s1600/voodoopic3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qv9vtrsemZiCbkyU2n94bWHm5oKqQ3Dub4sT_-q5W_jIC_udOmxXxeFXZkoeb-0OpWnuhuf3BkaqohK06BofcWUldNoJDyl22kW-P80J_squD6n9KFuBsgITtSk-QEs-yz1gQiopzYs/s200/voodoopic3.jpg" width="151" /></a></div>
Czytaj <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/01/atak-swietych.html#more">początek</a>.<br />
<br />
Bezbożnik miotał się. Najwyraźniej wiedział o rzece, ale nie spodziewał się, że tak mocno wezbrała. Wijka - ich lokalna rzeczka potrafiła zaskoczyć. Niewinny strumyk latem, zamarznięty potoczek w środku zimy, wczesną wiosną zmieniał się w ryczącą i spienioną toń. Patryk wiedział, że gdyby Bezbożnik pojawił się tutaj miesiąc wcześniej, albo dwa tygodnie później mógłby zrealizować to, co najwyraźniej sobie założył - mógłby przejść na drugą stronę i spowolnić w ten sposób pogoń. "Decyzja Boga." - pomyślał Patryk - "Mógł wierzyć, a nie goniliby go Święci i boska wola nie rzuciłaby przed nim gniewnej rzeki."<br />
<a name='more'></a><br />
Teraz Bezbożnik oganiał się czymś od zastępu Świętych. Patryk ze swojej perspektywy nie mógł rozpoznać co to jest, ale wyglądało na cienki i zbutwiały kij, zdecydowanie nie wystarczający, aby uszkodzić głowę. Jeden ze Świętych schwycił uciekiniera, a ten zatoczył się pod ciężarem bądź świadomie wybrał inny rodzaj śmierci i wraz ze swoim oprawcą stoczył się w szalejący wir wody.<br />
Inni Święci bez zastanowienia podążyli za nimi. Jednego po drugim porywał ich prąd. Patryk wyobrażał sobie jak woda niesie nieświadome niczego ciała do Odry, a ta z kolei do Bałtyku, gdzie unoszą się w nieskończoność miotane przez fale. Splunął i przeżegnał się. Praca czekała.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/atak-swietych-cd-2.html">Dalej.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-80683945738038303322013-05-26T15:30:00.001-07:002013-05-26T15:30:19.000-07:00Niedorzeczne gry słownePrzeczytałem kiedyś, albo prawie przeczytałem, wcale nie jestem pewien książkę o humorze językowym pani Danuty Butler. Od czasów studiów większej bzdury w rękach nie miałem. Naukowe lanie wody pisane tylko i wyłącznie po to, żeby mieć do czego dorobić bibliografie i móc sobie dopisać przed nazwiskiem literki d i r. Teraz przypomina mi się jeden ochłap wiedzy zdobyty z tego średnio-wiekopomnego dzieła, a mianowicie koncepcja absurdalnej dwuznaczności słownej. <br />
Przykład: "Kierowca skręcił jak paraliż."<br />
Ponieważ blog Autortohton jest od tego, aby się bawić i ćwiczyć, wymyślę sobie teraz około dziesięciu takich gierek słownych. O, chyba mam już pierwszą.<br />
<br />
1. Mam już dość tych twoich Gierek. Pójdę po cukierki do Gomułki.<br />
(Jestem szalenie ciekaw, czy ktoś zrozumie co autor [ja] miał na myśli.)<br />
<br />
2. Chodził w tę i z powrotem powoli jak zegarek, któremu się kończy bateria.<br />
<br />
3. Ranny wilk wił się z bólu jak prządniczki nić.<br />
<br />
4. Policjant wypisał mandat ze związku zawodowego.<br />
<br />
5. Na linie zjechał do kanionu głębokiego jak myśl Nitschego.<br />
<br />
6. Zawiesił kawę jak kat skazańca.<br />
<br />
7. Pobił syna jak murzyn rekord na sto metrów.<br />
<br />
Miało być dziesięć, ale kończę na siedmiu, bo więcej mi się nie chce.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-6958000066085380662013-05-22T08:52:00.001-07:002013-06-02T10:27:36.075-07:00Znikający z oczu ciąg ballady.Pomyśleli, że to umarło zwierzę<br />
ogromne, w które nie wszyscy wierzą.<br />
Tłum wolnych chłopów się zebrał i ruszył,<br />
by odnaleźć truchło zwierzaka w głuszy.<br />
<br />
Idą z pochodniami, by owo spalić,<br />
a tam mitotrupa nie widzą wcale.<br />
Za to Maejusz stoi się radując,<br />
że oni na pewno jego duszę kupią.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/06/hen-hen-ciag-ballady.html">Ciung dalszy.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-66775314127446520022013-05-19T08:36:00.002-07:002013-05-22T08:52:50.459-07:00Jeszcze dalszy, niż bardzo daleki ciąg ballady.Ponieważ smród chrystusowy ludzi straszył,<br />
kiepsko sobie Maejusz bardzo radził.<br />
W końcu komiwojażerstwem strudzony<br />
usiadł w chłodzącym cieniu starej jabłoni.<br />
<br />
Smród od ciała jego bił tak ogromny,<br />
że zaśmierdł kwiat jabłoni, zawsze wonny.<br />
Odór szedł jak mgła gęsty i omiatał wieś<br />
pobliską, a ludzie zasłaniali twarze.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/">Kolejny.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-21635269288308964762013-05-19T01:21:00.002-07:002013-05-19T01:21:52.349-07:0012 krzeseł<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfqYx0WJy2QmtAMaWFn0SdIQDLruhlWljin4Cj0jXus4RNXtMW-VS7xDTsNFjamTulW0PwvWvbwvhqZgFGjvsmogav95R7qJxo_RokErHR3ktodGLVuqlI9PTMI29Gy0Y39CxlgFDfVik/s1600/The_Twelve_Chairs_monument.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfqYx0WJy2QmtAMaWFn0SdIQDLruhlWljin4Cj0jXus4RNXtMW-VS7xDTsNFjamTulW0PwvWvbwvhqZgFGjvsmogav95R7qJxo_RokErHR3ktodGLVuqlI9PTMI29Gy0Y39CxlgFDfVik/s200/The_Twelve_Chairs_monument.jpg" width="146" /></a></div>
Znajoma mi powiedziała, że ta książka jest na podobnym poziomie śmieszności co Szwejk. "Jezu, jakie oni tam jaja odwalają, to sobie nawet nie wyobrażasz." mówiła. I tak zacząłem czytać "12 krzeseł" Ilji Ilfa i Eugeniusza Pietrowa.<br />
No, jest śmieszne, momentami. Nielicznymi nawet bardzo. Niestety dużo jest też takich fragmentów, kiedy książka jest nudna, albo zwyczajnie nijaka. Może zbyt dużo już widziałem, może zbyt dużo wymagam? Może dlatego nie robią na mnie, aż tak wielkiego wrażenia nie robią na mnie dokonania jednego z głównych bohaterów - Ostapa Bendera? (Duet Ilf i Pietrow w wielu miejscach jest opisywany jako przykład najwyższych lotów satyry.)<br />
<a name='more'></a><br />
Jeśli chodzi o towarzysza Bendera, to po raz kolejny mam wrażenie, że geniusza na kartkach powieści bardzo łatwo stworzyć. I lepiej z tym nie przeginać, bo ludzie zaczną się łapać, że to wszystko jest mocno naciągane i grubymi nićmi uszyte. Właśnie w przypadku tej powieści szwy są dosyć mocno widoczne. Ostap Bender to geniusz oszustwa. Potrafi wyprowadzić w pole każdego i znaleźć wyjście z każdej sytuacji. A właściwie wyjście znajduje mu się samo. Widać jak świat wokół niego się zakrzywia i daje mu to, czego nasz kanciarz potrzebuje, żeby wystrychnąć na dudka innych (może stąd jego nazwisko, może jest komiksowym Realitybenderem.)<br />
Wcale nie robiły na mnie wrażenia jego spryt, bezczelność i inteligencja, bo za każdym razem, kiedy popisywał się zdolnościami umysłowymi, był konfrontowany z kim dużo, dużo głupszym.<br />
Zbyt mało też było w książce drugiego bohatera - Vorobianinova. Ten dawny Don Juan i imprezowicz, arystokrata, który upadł do poziomu partyjnego urzędnika, mógłby się jeszcze dużo bardziej rozkręcić. Zbyt mało moim zdaniem było jego przebłysków pijackiego szaleństwa.<br />
Książkę odrobinę ratuje jej mrok i fakt, że jest powieścią łotrzykowską dziejącą się w Związku Radzieckim. Uwielbiam ten klimat.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-86968937558690580582013-05-16T13:07:00.005-07:002013-05-19T08:37:38.015-07:00Dużo dalszy ciąg ballady"Ale" ciągnie bieskie nasienie "sam kupca znajdź.<br />
Obwoźnym sprzedawcą duszy masz się stać.<br />
Jeśli się ładnie spiszesz z tym zadaniem,<br />
dodatkowy kontyngent perfum dostaniesz."<br />
<br />
I Maejusz wyruszył pukać do domów<br />
i pytać, czy dusza niepotrzebna komu.<br />
Akwizycja to praca nad wyraz ciężka,<br />
nic więc dziwnego, że wcale mu nie szła.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/jeszcze-dalszy-niz-bardzo-daleki-ciag.html">Hej, w dal wal.</a> Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-9892789903771676212013-05-15T08:57:00.001-07:002013-05-19T00:43:43.988-07:00I jeszcze jeszcze dalszy ciąg balladySiedzi Maejusz na celibat przymusowy<br />
wściekły tak, że nie może wydobyć mowy.<br />
Wtem u stóp jego, jak coś nie zabłyśnie<br />
i jak z chmury dymu sam czort nie wypłynie.<br />
<br />
Mówi mu: "mogę ci dać perfum mocy<br />
piekielnej, by się damy przestały boczyć.<br />
Lecz masz duszę swoją pilnie odsprzedać.<br />
Duszę dajesz, błaganie nic tu nie da."<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/duzo-dalszy-ciag-ballady.html">Dalej, wio. </a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-26732040678234501762013-05-14T15:00:00.000-07:002013-05-15T08:58:31.969-07:00I jeszcze dalszy ciąg balladyBiorę się do pisania.<br />
<br />
Maejusz, co lubował się w spódniczkach,<br />
nie mógł teraz uwieść absolutnie nic jak<br />
jakiś żebrak, albo obły pokurczeniec.<br />
Nie mógł męskości dowieść żadnej żenie,<br />
<br />
bo wszystkie poczuwszy chlewika wonie,<br />
zakrywszy usta chustką, uciekały odeń.<br />
Jedną co zdałoby się wszystkim dawała<br />
dopadł, ale nawet ona jemu zwiała.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/i-jeszcze-jeszcze-dalszy-ciag-ballady.html">Ciąg d.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-67582064558611284972013-05-13T13:48:00.001-07:002013-05-14T15:01:12.482-07:00Jeszcze dalszy ciąg balladyW dalszym ciągu nie pierdolę.<br />
<br />
Pomiędzy amenami się poskarżyła<br />
mężowi, któremu była tak miła.<br />
On rozsierdził się jak kiedyś w świątyni<br />
i Maejusza na podobieństwo świni<br />
<br />
fetorem gnoju i potu przyoblekł.<br />
Następnie odeń gwałtownie wziął odbiegł<br />
krzycząc: "ekskomunikowane prosię."<br />
Takie to są boskich synów miłoście.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/poczatek-ballady.html">Początek.</a> <a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/i-jeszcze-dalszy-ciag-ballady.html">Dalej. </a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5442262582143981844.post-68626961997208085092013-05-12T09:04:00.001-07:002013-05-13T13:50:04.939-07:00Dalszy ciąg balladyNie pierdolę głupot, kontynuuję.<br />
<br />
Tak się składało, że była faworytą,<br />
w haremie zakonów najbardziej miłą<br />
Chrystusa męża swego oblubiennicą.<br />
Do dziś o niej historycy cudów piszą.<br />
<br />
Mówią na kartach, jak brał ją w ramiona<br />
niewidzialne i niósł pod nieboskłony.<br />
Czasem też z obrazu świętego schodził,<br />
by alegoriami mówić o jej urodzie.<br />
<br />
<a href="http://autortohton.blogspot.com/2013/05/jeszcze-dalszy-ciag-ballady.html">Będę pisał dalej.</a>Unknownnoreply@blogger.com0