Czytaj początek.
Patryk też kilka razy szedł ze Świętymi na Bezbożników. Wskrzeszone boską wolą ciała, pomijając cudowne zmysły, były raczej głupie. Ślepo podążały śladem grzesznika, nie były w stanie zastawić pułapki, przeciąć drogi, zastosować jakiejkolwiek taktyki.
Patryk i koledzy pełnili funkcję nagonki. Nie chcieli nikogo zabić, ale to głównie ze strachu, że też zostaną uznani za niegodnych by żyć. Wypłaszali Bezbożników razami kija i rzucanymi na oślep petardami.
Podczas pierwszych dni sądu to wystarczało. Uciekający ludzie byli jak przerażona zwierzyna. Z obłędem w oczach wykonywali chaotyczne i nieskoordynowane manewry.
Ci, którzy przetrwali dłużej wiele się nauczyli. Byli sprytniejsi i bardziej niebezpieczni. Wynajdywali sprytne sposoby na ukrycie się przed boskim gniewem, stających im na drodze wiernych mordowali bez najmniejszych skrupułów. Jeden z ostatnich bastionów obronnych wiary w teorię ewolucji.
Kiedy Bezbożnik ciężko zranił jednego z kolegów Patryka podczas nagonki, rodzice zabronili mu brać w nich udziału. Młoda krew gorzała, miał ochotę czuć puls polowania w żyłach, ale w końcu w Biblii jest napisane: "Czcij ojca swego i matkę swoją."
To nie były czasy, w których można ten brak czci zaryzykować.
Patryk wrócił z pola, umył się wodą z beczki na deszczówkę i wszedł do domu. Na środku kuchni siedział Bezbożnik trzymający na kolanach samopał ojca.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, kurwa jego mać. - wycedził obcy, po czym głośno i chorobliwie zakaszlał. Czarne włosy opadały tłustymi strąkami wokół wychudłej twarzy - pływanie w Wijce nie stanowiło najlepszej kąpieli. W oczach grzesznika widać było obłęd, a może gorączkę.
- Kurs ratownika, pół roku szkoły morskiej na Darze Pomorza, kilka spływów kajakowych podczas studiów. - to był ten, to był ten sam Bezbożnik, którego Patryk widział w południe i właśnie odpowiadał mu jakim cudem przeżył w kipiącej toni wiosennej rzeki. - jakiś byle strumyk mnie nie powstrzyma. Wystarczyło się chwycić konara tuż za zakrętem i poczekać aż prąd zniesie trupy. Ten dom był najbliżej, wiedziałem że ktoś przyjdzie, ale nie wiedziałem, że to będzie ten chłopaczek od grabi...
Patryk ryknął i rzucił się na grzesznika. Pomimo ewidentnego wycieńczenia przybysz zakręcił się w miejscu, uniknął chaotycznych razów i jednym sprawnym ciosem w potylicę powalił chłopaka.
- Zauważ, że mogłem cię zastrzelić, a nie zrobiłem tego. Skąd zresztą teoria chłopcze, że masz ze mną jakiekolwiek szanse? Moje ostatnie trzy lata życia to był jeden wielki unik. A ty tutaj żyjesz sobie dostatnio i co dzień napychasz brzuch twarogiem i wędzonką.
Patryk spróbował wstać, ale powstrzymało go uderzenie kolby w nerki.
- Co zrobiłeś z innymi? - wycedził chłopak tłumiąc ból. Leżał na brzuchu, więc nie widział Bezbożnika, ale z jakiegoś powodu był pewien, że na jego twarzy maluje się uśmiech.
- Pewnie opowiadacie sobie o nas straszne rzeczy, że mordujemy bez skrupułów, jemy ludzkie mięso, osłaniamy się tarczami z ochrzczonych niemowląt. To wszytko prawda. I tak już jesteśmy potępieni, więc po co mielibyśmy się przejmować jakimiś barierami moralnymi. Resztą twojej rodziny już się zająłem.
Czytaj dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz