wtorek, 15 stycznia 2013

Naziści, eh naziści c.d. 7


Oto nowe akapity opowiadania "Naziści, eh naziści." Czytaj początek.

Matka Świerada czeka w domu. Oczywiście jest zdenerwowana i tamuje łzy wściekłości. Pyta go, dlaczego to zrobił? I czy musi się tak wychylać? Mówi, że Hitlerski zrobił dużo dobrego dla kraju i dzisiaj rządzi, ale nie wiadomo kto będzie rządził jutro. Ojciec się nie odzywa, sam Świerad również. Ze spokojem kontempluje plamę na czubku swojego buta.
To chyba krew. Przez chwile zdaje mu się, że ta krew jak w mitach i baśniach nigdy nie zejdzie. Moczy szmatę w gorącej wodzie i dodaje trochę płynu do mycia naczyń. Trze but jakby od tego zależało jego życie. Plama schodzi, matka dalej mówi. Świerad wie, że wychylił się po raz ostatni. Żadne młodzieńcze postanowienie. W jego środku zwyczajnie pojawia się pewność, że nigdy już nie będzie kopał bezbronnych starców.
Dzwoni do Pawła- Bożydara. Krótko i zdawkowo upewnia się, że z kolegą jest wszystko w porządku. Odrzuca propozycję wyjścia na rolki wieczorem. Być może pójdzie, ale nie z Pawłem. Postanawia o nim nie myśleć jako o Bożydarze. Następnie wykręca numer Mariusza. Odbiera jego matka - czterdziestokilku letnia piękność, o rzadkim, dojrzewającym typie urody, powód dla którego koledzy lubili odwiedzać Mariusza. Świerad skrycie podejrzewa, że niektórzy tylko dla niej się z nim trzymali. 
Kobieta chlipie do telefonu. Mariusz nie wrócił. Jego ojca - nigeryjskiego imigranta dzisiaj rano zabrało Ż.W. Jej samej przynieśli sądowy nakaz eksmisji, z kraju. Ma czterdzieści osiem godzin na przekroczenie granic, albo sama zostanie uznana za podejrzaną rasowo. Najwyraźniej kapryśny reżim zmienił zdanie. W żyłach Mariusza już przestała dominować słowiańska krew. Świerad odkłada słuchawkę, bo ma na dzisiaj dość płaczących matek. 
Dalej niewiele się odzywając zjada zupę ogórkową. Nie ma ochoty na drugie danie, nie ma ochoty na odpoczynek. Jakimś cudem wyspał się w celi. Rana głowy pulsuje, kiedy jej dotyka, ale nie daje żadnych innych niepokojących objawów. Świerad ubiera się i wychodzi. Idzie zobaczyć, po raz, kolejny jeden z największych cudów hitleryzmu - sztucznie wytworzony kawałek morza, tuż za granicami Krakowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz