czwartek, 3 stycznia 2013

Naziści, eh naziści c.d. 6


Siódmy już fragment opowiadania "Naziści, eh naziści." Czytaj początek.

Żandarmi roztrącają tłum gapiów. Jest ich trzech i jeden myśli równie mało, co przed chwilą chłopcy. Wyciągnięty przez niego prądownik wbija swoje okablowane bolce w ciało Mariusza. Chłopak traci swój legendarny luz, upadają na ziemię i drga w elektrycznych spazmach. Jego i tak bujna czupryna rośnie do
rozmiarów otaczającej głowę chmury. Bożydar spokojnym gestem zakłada dłonie za głowę i klęka. Świerad też klęka, ale kierowany strachem. Zaczyna łkać, na twarz wypływają łzy. Zasłania ją rękami. "To, oni, te szczyle, te psy" kracze kobieta-dziewczyna "to oni pobili potomka polskich bohaterów, którzy całe życie spędzili w niemieckiej niewoli. Ten czarnuch i jego pedalscy kolesie." Coś z pełnym impetem uderza w głowę Świerada. Powoli i sennie ogarnia go brak świadomości, pulsujący tępym bólem.

Budzi się w celi. Głowa dalej pulsuje. Odruchowo zdejmuje okrywającą ją tkaninę. Jest to bandaż, w ukochanych, biało - czerwonych barwach. Brakuje tylko swastyki. W pomieszczeniu siedzi drugi chłopak, całkowicie mu nieznany. Jest chudy, ma ogoloną głowę i wzrok smutnego mordercy. Kiedy Świerad próbuje z nim porozmawiać, prycha i odwraca wzrok jakby z obrzydzeniem. 
Po kilku godzinach siedzenia drzwi się otwierają i strażnik wymawia jego nazwisko. Zabiera go do pokoju, przypominającego ascetyczne biuro. Inny żandarm rutynowo i jakby od niechcenia go przesłuchuje. Na koniec, najwyraźniej tchnięty odruchem dobrej woli, wyjaśnia sytuację. Kobieta - dziewczyna kłamała. Jest aktorką, czy tam pisarką, czy jednym i drugim. Wszystko zmyśliła z wprawą charakterystyczną dla swojego fachu, Niemiec był starym Niemcem i tyle. Prawo polskie wprawdzie jawnie nie popiera agresywnego czynu chłopców, nie ma jednak zamiaru ich karać. Jedynie Mariusz musi pozostać w areszcie jako rasowo podejrzany. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz