Kolejny fragment, pisanego na bieżąco, opowiadania: "Naziści, eh naziści." Początek znajduje się tu.
Co ciekawe w jego paczce, grupie chłopaków do niedawna zapatrzonych w Mathersa i innych amerykańskich wykonawców, a obecnie ślepo czczących Hitlerskiego, znaczącą rolę odgrywał murzyn.
Rzadkość w krajobrazie krakowskich ulic - ciemnoskóry nastolatek, co więcej w pełni tolerowany przez rodzący się reżim, w każdym razie ten lokalny.
Urodził się tu, w Polsce, nigdy nie widział Afryki, ani nawet dowolnego innego kraju. Nad jego hebanową twarzą rozrastała się burza blond loków, a po bokach nosa zadziwiały niebieskie oczy. Właśnie ta anomalia w urodzie sprawiła, że chłopiec gruntownie przebadany przez nowych specjalistów od spraw rasy, został zakwalifikowany jako Słowianin o ciemnej karnacji. Zdaniem hitlerowskich rasoznawców zarówno budowa twarzy, jak i czaszki wskazywała na triumf w jego żyłach krwi Polan i Wiślan. Tylko skóra z jakiegoś powodu poddała się naleciałościom z odległym lądów.
Mariusz Krzyż, bo tak się nazywał ten nietypowy kompan Świerada, był najbezczelniejszy z nich wszystkich. Palił papierosy w obecności nauczycieli, jako pierwszy doprowadzał do bójek z dyskryminowanymi mniejszościami i prowadził długie, bezowocne dyskusje ze stróżami prawa, w ostateczności posługując się pismem zaświadczającym o jego niemal czystej słowiańskości.
Chcesz czytać dalej? TĘDY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz