niedziela, 14 października 2012

Skąd wziąć motywację do pisania

 "Chcę pisać, ale siedzę nad pustą kartką i nie mogę nic wymyślić..." to jeden z problemów przyszłych pisarzy. Drugi brzmi: "Chciałbym pisać, ale zostałem kilka razy mocno skrytykowany i nie mogę się zmoblilizować..."
Jeśli nie możesz się zmobilizować to znaczy, że tak naprawdę nie chcesz i w tym momencie, czysto teoretycznie mógłbym zakończyć ten artykuł. Po to jednak wziąłem się za prowadzenie bloga o pisarstwie, żeby znajdować potencjalne rozwiązania takich problemów.

Każdy człowiek jest inny i na każdego zadziała inny typ motywacji. Na jednych najlepiej zadziała zabronienie sobie jednej z przyjemności, dopóki nie zrealizują celu, na innych trenerskie zagrzewanie do walki, jeszcze innych zachęci do działania myśl o śmierci. To nie jest czarny żart, ale dokładniej na ten temat napiszę kiedy indziej.
Badania przeprowadzone, bodajże przez doktora Edwarda Nęckę, wykazują że najbardziej płodni są ci twórcy, dla których najistotniejszy jest sam proces pisania. Najwięcej piszą ludzie, którzy zwyczajnie lubią godzinami klepać w klawiaturę lub skrobać piórem po kartce. Oczywiście wśród nich znajdziemy wielu grafomanów i sporo dziewczyn piszących do szuflady (podobno facetom częściej zależy na poklasku związanym z wydaniem książki, a kobietom na zwierzaniu się nieistniejącej osobie.)
Podobną rzecz powiedział Woody Allen (w cyklu wywiadów przeprowadzonych przez Erika Laksa.) Reżysera rzekomo przestaje interesować efekt jego pracy, zaraz po jej zakończeniu. Czasem nawet nie zjawiał się na pokazach premierowych swoich filmów.
Rzucę sloganem jak z amerykańskich podręczników (które swoją drogą lubię czytać:) "Chcesz osiągnąć płodność Woody'ego Allen'a?" olewaj swoje utwory zaraz po napisaniu. A tak na poważnie, skoro piszesz to znaczy, że lubisz to robić. Zwyczajnie postaraj się skupić na przyjemności wynikającej z przenoszenia swoich myśli na papier. W ten sposób, czysto teoretycznie, zwiększysz liczbę utworów, które wychodzą spod Twojego pióra, a to drastycznie zwiększy szansę, że któraś z tych rzeczy będzie genialna.
Ostatnio trafiłem też na ciekawą technikę motywacyjną, ze względu na swoją naturę najbardziej nadającą się dla pisarzy. Zadanie brzmi: "Napisz artykuł prasowy o sobie, w momencie kiedy już odniosłeś sukces.:
Link do mojego będzie tutaj:

Poprzedni post z serii jak pisać? Kolejny post z tej serii.

2 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwością na artykuł ;). Zaintrygował mnie Twój/Pana (niepotrzebne skreślić) styl pisania. Od pewnego czasu tu zaglądam i z postu na post robi się ciekawiej (czytaj: Admirał Sobaczew w trzech wydaniach :).
    Komentarz, który planuję wstawić od paru dni, sprowokowała u mnie wzmianka o śmierci jako motywatorze do działania(?!). Czy istnieją jacyś konkretni autorzy, którym to pomogło?

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja o motywowaniu się przez myślenie o śmierci usłyszałem w filmie Richarda Dawkinsa "Bóg urojony." Obraz wprawdzie jest o czymś zupełnie innym, ale w jednym momencie autor mówi o końcu życia jako pozytywnym bodźcu. Chodzi o to, że świadomość przemijania zachęca niektórych do pełniejszego korzystania z życia. Na mnie to działa, na Dawkinsa chyba też. A on jest osobą (w tym pisarzem) bardzo płodną.
    Dziękuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń