wtorek, 2 lipca 2013

Atak świętych c.d. 4

Czytaj początek.
 

- Leż! - wysyczał bezbożnik drwiąco, kiedy Patryk znów próbował się podnieść. - Nie chłopcze, nie są martwi. Jako pierwsza zobaczyła mnie twoja matka. Zaczęła z krzykiem uciekać w kierunku domu, ale precyzyjnie ciśnięty kamień zatrzymał ją w miejscu. Podniosłem jej i użyłem jako zakładniczki. Mam w tym dużo wprawy. Właściwie co tydzień używam jakiegoś wiernucha, żeby zdobyć jedzenie, lekarstwa, czasami cokolwiek, czasami też dla treningu.
Bo widzisz chłopcze, masz jakieś imię? Nie chcesz powiedzieć, to nie mów.
Ostatnio głównie biorę zakładników dla treningu, bo widzisz jestem kaznodzieją, robię niewiernych z wiernych. Mając moją odrobinę praktyki, nawet sobie nie wyobrażasz, jak łatwe było zabranie strzelby twojemu ojcu i zastraszenie go. Powiedziałem, że jeśli on i twoja siostra nie zaczną się pieprzyć, to matka ginie. Dobry paradoks moralny, trudny wybór. Wykładałem etykę, to coś o tym wiem. Pierdolili się jak dwa koty na wiosnę. Z punktu widzenia biblii jest to grzech śmiertelny. To oczywiście nie jest matematyka, bardzo różnie to działa. Czasami po takiej akcji trupy uznają ich za Bezbożników, a czasami nie. Mimo to, jest tylko jeden sposób, aby to sprawdzić i myślę, że nikt nie jest szczególnie chętny, żeby go wypróbowywać. Zamknąłem ich w szopie i przyszedłem zjeść.

Czytaj dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz