wtorek, 7 sierpnia 2012

Kolano, piłka, noga.

Po raz kolejny upublicznię efekty mojego treningu literackiego. Ostatnio połączyłem dwa losowe zdania w jedno opowiadanie (z takim ćwiczeniem spotkałem się bardzo dawno temu na Studium Doskonalenia Zdolności Poznawczych.) Tym razem podejdę do tematu z zupełnie innej strony. Wylosuję dwa słowa i napiszę trzy zespalające je ciągi skojarzeniowe. Potem wybiorę jeden z ciągów i na jego podstawie wymodzę krótką formą. 

Przy losowaniu słów często korzystam ze strony: http://watchout4snakes.com/CreativityTools/RandomWord/RandomWord.aspx
Niestety wyrzuca ona słowa po angielsku, ale przetłumaczenie ich nie powinno być dużym problemem.

Wylosowane słowa: Kolano (knee,) Kapelusz (hat.)

Ciągi:

1. Kolano - łysina - głowa - kapelusz
2. Kolano - noga - piłka - sport - hokej - kask - kapelusz
3. Kolano - stłuczenie - bandaż - materiał - krawiectwo - ubranie - kapelusz

Z jakichś w ogóle nieokreślonych powodów najbardziej podoba mi się ciąg drugi. Wybieram (wyboldowałem go po wybraniu, nie na odwrót.)

Uwielbiał piłkę. Tak jak wszyscy nastoletni i przednastoletni chłopcy, ale dużo, dużo bardziej. Wszyscy w jego klasie mieli pokoje oblepionymi zdjęciami idoli, największych, ówczesnych gwiazd footballu. On poszedł o krok dalej i wieszał tylko te plakaty, które miały oryginalny autograf. Pisał listy do klubów, wymieniał się, polował na piłkarzy po meczach. 
Najważniejsze w jego kolekcji było zdjęcie ze zbliżeniem kolana  i łydki Diego Maradony podczas mistrzowskiego kopnięcia. Przywiózł mu je w prezencie znajomy ojca, który był odwiedził podczas służbowej podróży Argentynę. Ta uświęcona noga wisiała w centralnym miejscu jego pokoju, stanowiąc niejako centrum ołtarza, na którym znajdowali się wszyscy football'owi herosi. 
Piłka to nie tylko gracze, to była dla niego także sama piłka. Grał codziennie. W deszcz, śnieg, przy trzydziestostopniowym mrozie, ubrany jak polarnik ganiał piłkę (w czym niektórzy dopatrzyliby się elementów przepowiedni.) Grał z kolegami, chodził na treningi dwóch młodzieżowych klubów, często kopał w nocy o ściany garaży w pobliżu swojego domu. Nie potrafił powiedzieć czy od początku widział ten sport jako swoją przyszłość. Na pewno natomiast jako swoją pasję, czystą i nieskrępowaną.
Wiedział, że dobrze gra, wiedział że takich jak on wypatrują specjaliści odwiedzający juniorskie treningi w całym kraju. Właściwie się nie zdziwił kiedy po jednym z meczy podszedł do niego postawny pięćdziesięciolatek.
- Proponuję ci szkołę sportową chłopcze - powiedział skout - i miejsce w zespole KTH Krynica.
Marcin na chwilę zamarł.
- Hokej?! - zapytał nie wiedząc co powiedzieć.
- Tak hokej. Masz w sobie koordynację i dobry balans. Widzisz u nas nie ma wiele młodzieżowych drużyn hokejowych i dlatego często chodzę na mecze piłki nożnej. W ciągu roku widzę cię w kasku mojej drużyny.
Marcin nie miał pojęcia co powiedzieć. Mężczyzna widział to. Podał mu wizytówkę i dotknął palcami ronda letniego kapelusza.
- Odezwij się do mnie. Masz tydzień. Po raz kolejny upublicznię efekty mojego treningu literackiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz