Przede wszystkim tytuł sugeruje (przynajmniej moim zdaniem,) że nauczymy się z książki jak zwiększyć swoją inteligencję. Tymczasem jest ona swojego rodzaju podręcznikiem kreatywności, w którym Albert Einstein pełni rolę czysto marketingową. Należałoby się spodziewać, że autor pisząc książkę z nazwiskiem sławnego fizyka w tytule i jego twarzą na okładce będzie sięgał po badania nad jego psychiką (Einsteina,) czy pośmiertne skany mózgu. Tymczasem Thorpe jedynie wtrąca, że Einstein zrobił to, znalazł się w takiej a takiej sytuacji. Często są powszechnie znane, obiegowe wręcz historie z biografii.
Czytając tę książkę miałem wrażenie, że autor nie bardzo zna się na kreatywności. Znaczy pisze mniej więcej to samo co inni eksperci zgłębiający temat, ale rażący jest brak jakichkolwiek badań stojących za jego technikami. Miałem wrażenie jakby autor zwyczajnie pisał co mu się wydaje, a później dorzucał pozornie potwierdzającą jego tezę historyjkę z Einsteinem.
Poza tym niektóre techniki są zadziwiająco podobne do tych proponowanych przez Edwarda de Bono. Tak wiem De Bono to, de Bono tamto. Gdyby kreatywność była bogiem to De Bono byłby Chrystusem i tak dalej... Część ćwiczeń i metod jest moim zdaniem chamsko zerżnięta i lekko przedefiniowana żeby w pierwszym momencie brzmiały jak coś innego. Możliwe nawet, że Thorpe korzystał z technik De Bono żeby je splagiatować.
Czy książka jest zupełnie do dupy? Nie jest. Autor średnio co dwie strony powtarza, że ty też możesz myśleć jak Einstein i osiągnąć wszystko. Pomimo, że jego techniki cię tego nie nauczą takie gadanie ma wysoką wartość motywacyjną. Poza tym każdy akapit zaczynają bardzo ciekawe, a często zabawne cytaty ze znanych ludzi. To tyle pozytywnych stron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz