niedziela, 1 lipca 2012

Dach

Moje stopy jeszcze dotykają twardego podłoża. Panicznie się boję, ale już jestem zdecydowany na ten krok. Trzy, dwa, jeden, biorę głęboki wdech, skaczę. Powietrze uderza mnie w twarz, jego siła przekrzywia całe ciało. To będzie tylko sekunda, to będzie tylko parę sekund, myślę. Ciężko złapać oddech. Powietrze wokół mojej głowy jest zbyt szybkie. Mijam okna i kolejne warstwy cegieł. To wysoki budynek, a wydaje się tak krótki. Tylko sekunda, ale tętno drastycznie przyspieszyło, strach pompuje do żył adrenalinę. Zauważam rzeczy których nigdy bym nie dostrzegł. Kątem oka widzę, że kobieta na jednym z balkonów upuszcza konewkę. Krzyczy, ja też krzyczę, ale nasze głosy nie spotykają się porywane przez wściekły pęd tlenu, azotu i wodoru. Skupiam się, już blisko. Myślę z całej siły o tym żeby spowolnić lot. Z Głośnym hukiem uderzam. Udało się. Ląduję na dachu budynku.

1 komentarz:

  1. Hmmmm... Wszystko fajnie, tylko skoro nie można złapać powietrza w płuca, to skąd jego ilość wystarczająca do krzyku? Zupełnie jakby spadający najpierw kierował się przodem w dół, a następnie, nie wiadomo w którym miejscu, nastąpił obrót i na spotkanie ulicy pędziła część zadnia. Chociaż nawet to nie pasuje. Ogólnie podoba mi się bardzo styl w jakim piszesz, ale przecinki są wyraźnie Twoją piętą achillesową.

    OdpowiedzUsuń